Wesley Clark, sensownie o kwestii wojny! No cóż swoiste antidotum na sklerotyczne przemyślenia niejakiego Henryka Kissingera!
W Moskwicińskim Chanacie bez zmian, Złota Orda śpiewa, jeno ciut upiornie!
Na koniec, godne przekazania w całości, źródło Do Rzeczy.
"Koniec z Guyem Verhofstadtem!" i koniec z Różą Thun?
Margarita na sobotę II Otwarta wojna części polskich elit z własnym krajem nie jest niczym nowym w naszej historii i tylko historia krajowej medycyny zwleka z opisem diagnostycznym przewlekłej ojkofobii i jej niepożądanych skutków dla zdrowia narodu.
Wydarzenia ostatniego tygodnia prowokują, aby wykrzyczeć te same słowa, co żegnający się z UE w imieniu Brytyjczyków – Nigel Farage: „NO MORE Guy Verhofstadt!!”, tuż po tym zresztą, jak wykrzyczał też „dość już TSUE i nigdy więcej zastraszania nas…”.
Tak naprawdę jednak, Polacy korzystający optymalnie ze swoich zwojów mózgowych, powinni zakrzyknąć, „nigdy więcej totalnej opozycji”, która przecież sufluje, żebra i podpowiada nienawistnikom w Europarlamencie jak karać Polskę za to, że nie wybrała ich przy urnach. Naturalnym odruchem jest podkreślanie przez wielu komentatorów, że to pałający nienawiścią do Polski Guy Verhofstadt czy obsesyjnie już zafiksowana na naszym punkcie – Sophie in’t Veld – sprzyjają interesom Putina, ale wystarczy wejść na Twittera, żeby przekonać się, że oni po prostu „robią dobrze” i nagłaśniają to, o co proszą ich partyjni koledzy z Polski. I trudno oszacować, ile jest w tej ich nienawiści własnego zaangażowania, a ile pracy np. ich nieocenionej koleżanki Róży Thun, która w ramach ich grupy Renew Europe emituje zjadliwe posty na ich partyjnym Twitterze i zapewne bierze udział w redagowaniu tych wszystkich krytycznych odezw w sprawie rzekomego łamania praworządności.
Czy naprawdę Polacy są aż tak naiwni, żeby myśleć, że belgijska dwójka eurodeputowanych zaczyna dzień od kawy i przeglądu polskiej prasy z troski o naszą demokrację? Nawet jeśli są wybitnym przykładem lewackich radykałów, to przecież tak naprawdę niewiele ich obchodzimy – albo w sam raz tyle, aby robić sobie rozgłos przy okazji grillowania Polski. Tak zresztą wyznał mi jeden z byłych polityków hiszpańskich: „Nikt nigdy nie słyszał o pracy czy osiągnięciach socjalistki Iratxe García Pérez, dokąd nie uwzięła się na Was publicznie w Europarlamencie”. Okazuje się, że znęcanie się nad ponoć niepraworządną Polską jest po prostu opłacalne, oklaskiwane i daje awans zawodowy.
W dodatku wszystko odbywa się minimalnym kosztem, bo zwyczajnie posługują się instrukcjami, materiałami eksponowanymi na przykład przez prof. Wojciecha Sadurskiego, którego posty udostępnia często najbardziej zaangażowana w walkę z nami Sophie in’t Veld (w sierpniu poświęciłam jej artykuł).
Tak więc przeczytać możemy na jej Twitterze posty Sadurskiego np. tej treści: "W artykule w dzisiejszej Gazecie Wyborczej twierdzę, że nowy statut udający likwidację Izby Dyscyplinarnej w PL to wielkie kłamstwo. Komisja Europejska nie powinna wykorzystywać tego jako powodu do wydawania środków na odzyskanie środków na rzecz PL. Stawką jest los niezależnych sędziów".
Belgijka mocno promuje też Jakuba Jaraczewskiego, który publikuje, gdzie tylko ma możliwość odezwy tej treści: „w cieniu rosyjskiego ataku na Ukrainę toczy się kolejna bitwa: walka o rządy prawa w Polsce”. A jako koordynator badań w berlińskiej Democracy Reporting International i doktorant na Wydziale Prawa i Administracji UAM sporo emituje i ma wpływ na demonizowanie Polski. I on i prof. Sadurski wydają się być głównymi autorytetami dla belgijskiej deputowanej, która niezmordowanie prześladuje nas od paru lat pod byle pretekstem. Dlatego śmiem twierdzić, że imć Sophie czy Guy nie mają zielonego pojęcia, ani chęci przestudiowania tego, co naprawdę dzieje się w Polsce, a zwyczajnie z racji swej pozycji służą jako zbrojne ramię naszej opozycji totalnej ufając zapewne, że ich polska koleżanka z Renew Europe – Róża Thun czy też wskazani wcześniej polscy „donosiciele” w temacie rzekomej niepraworządności wiedzą najlepiej i wystarczy opierać się na ich materiałach.
Poza tym, na Twitterze tej najbardziej „polakożerczej” grupy Renew Europe (obok EPL), czyjaś polska ręka redaguje te wszystkie posty o treści: „Informacje o tym, że Komisja Europejska jest gotowa zgodzić się KPO, pomimo odstępstw od praworządności są niepokojące. Nie pójdziemy na kompromis w sprawie praw obywateli UE”.
Gdy już wiemy, kto te ataki animuje od kuchni i jak tytaniczną pracę wykonują sami Polacy, abyśmy nie otrzymali funduszu z KPO, (zresztą sam Piotr Zaremba napisał w jednym z ostatnich artykułów w "Plusie Minusie": "Chyba jeszcze nigdy opozycja nie przyznawała się tak otwarcie do animowania kampanii presji na polskie władze przy użyciu unijnych funduszy”), to tytuły tekstów w "Wyborczej" czy "Rzeczpospolitej" mogą budzić już tylko zgrozę lub politowanie. Próbują wmówić Polakom, że to oświecona elita i komisarze wstrzymują wypłatę środków zamiast pisać prawdę, że to opozycja wikła w swoje gierki Komisję Europejską a skompromitowanemu Berlinowi i Paryżowi przydziela rolę arbitrów i sędziów naszej sprawy.
Europejskie media, wysyłając mnóstwo korespondentów i czyniąc ich świadkiem wydarzeń na granicy, przywykły chwalić postawę Polski od dnia rozpoczęcia wojny. Przymuszone jednak przez dyktat lewicowo-liberalnych salonów wciąż stoją w rozkroku między sympatią a antypatią wobec Polski.
Francuski "Le Monde" publikuje 1 czerwca: „Od rosyjskiej agresji 24 lutego kraj przyjął 2,5 mln uchodźców i rozegrał partię zjednoczenia Unii Europejskiej przeciwko Moskwie. To właśnie w Warszawie 9 kwietnia odbyła się główna konferencja „Działając na rzecz Ukrainy”, zorganizowana przez Komisję Europejską i rząd Kanady w celu zebrania funduszy dla uchodźców. (…) Ocieplenie stosunków między Brukselą a Warszawą ma jeszcze jedną zaletę: zerwanie nieliberalnej osi ideologicznej między Budapesztem a Warszawą. Węgry Viktora Orbana, które nie ukrywają bliskości z Kremlem, dziś wydają się bardzo odosobnione na scenie europejskiej, podczas gdy ich tradycyjni sojusznicy (Polska, Słowacja, Czechy) zdystansowali się i Grupa Wyszehradzka, organizacja zrzeszająca cztery kraje Europy Środkowej, teraz jawi się jako pusta muszla”.
Widać po tonie prasowym wielu innych, mainstreamowych tytułów, że chciałyby wreszcie przestać znęcać się nad Polską, ale już wcześniej opozycja totalna narzuciła dogmat opluwania i demonizowania Polski. Nawet w odległym Madrycie znają troski Warszawy: „Zastrzyk pieniędzy przyniósłby ulgę dla gospodarki znajdującej się wciąż w stanie wysokiej gotowości, która jest zmuszona utrzymywać uchodźców (w marcu Warszawa zwróciła się od UE o wsparcie dla Ukraińców, 1000 euro miesięcznie na osobę). Jednocześnie Warszawa mierzy się z odcięciem rosyjskiego gazu, decyzją jednostronnie zadekretowaną przez Gazprom -rosyjskiego giganta pod koniec kwietnia i cierpi z powodu inflacji, która osiągnęła już 11,4%”. ("El Pais", 1 czerwca 2022)
Ciężar wojny ponoszony przez Polaków na pewno nie umyka uwadze uczciwym obserwatorom i analitykom. Cóż z tego, skoro opozycja totalna i w szczególności sieć owych wpływowych „autorytetów” typu prof. Sadurski pracują ze stachanowską wydajnością, aby odwieść Brukselę od wypłaty pieniędzy. Gdy "El Mundo" poświęciło artykuł sprawie odblokowania KPO przez przewodniczącą Von Der Leyen, od razu też autorzy publikacji w magiczny sposób mają na podorędziu polskich komentatorów wiadomej proweniencji: „Zatwierdzenie KPO w świetle prezydenckiej ustawy, która niczego nie rozwiązuje w kwestii niezawisłości sądownictwa i powraca z łamaniem zasad, to zgoda na szantaż polityczny, pogardę dla rządów prawa i pogardę dla UE opartej na zasadach demokratycznych” – potępia Eliza Rutynowska z Forum Obywatelskiego Rozwoju. „Jestem bardzo ciekawa, jaką gwarancję będzie miała Komisja, że po wypłaceniu ostatniego euro z Planu Naprawczego, Polska nie wniesie nowej ustawy o Sądzie Najwyższym do swojego politycznie skompromitowanego Trybunału Konstytucyjnego w celu stwierdzenia, że jest ona niezgodna z prawem. z Konstytucją – mówi Jakub Jaraczewski, badacz z berlińskiego Democracy Reporting International”. ("El Mundo" 1.06.2022)
I znów, jakimś zbiegiem okoliczności, nawet z artykułu w hiszpańskim dzienniku, wyrasta Jaraczewski, ten sam, który zdaje się być nadwornym ekspertem od „polskiej niepraworządności” dla belgijskiej deputowanej Sophie in’d Velt, a pośrednio więc dla całej grupy Renew Europe, która wniosła wotum nieufności dla szefowej KE za zgodę na wypłatę środków. Jak nietrudno się domyślić nie ma żadnego pluralizmu opinii. Ci sami, którzy judzą i donoszą obcym biurokratom unijnym, ci sami są w notesach redakcji lewicowych dzienników, aby skarykaturyzować obraz Polski i wpływać na europejską opinię publiczną. Czysty przypadek, a jakże…
Pomimo różnych plotek, Polacy wydają się jednym z najbardziej tolerancyjnych narodów na świecie. Nie tylko nie rozliczają zdrajców, nie tylko pozwalają im reprezentować interesy innych krajów, ale jeszcze wciąż gotowi są na nich głosować.
Źródło: DoRzeczy.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz