Koniec lipca, poczatek Jarmarku. W tym czasie, od lat konsekwentnie unikam centrum Gdańska, tłumy i beznadziejna powtarzalność imprezy, skutecznie mnie zniechęcała.
Wczoraj po południu(wakacyjny piątek), z racji zaproszenie od przyjezdnego kolegi, złamałem zasadę i odwiedziłem przedmurze Jarmarku! Od Heweliusza po Szeroką i Podwale Staromiejskie, Długie Pobrzeże, a dalej to już na skróty koło MWII, Karpią.
Powiem szczerze, miły zaskok. Rozciągnięcie Imprezy aż po Madisona, dało niespodziewanie świetny efekt(co prawda stało się to zapewne przypadkiem, za sprawą remontu nawierzchni na wysokości Hali). Stoiska, budki, mniejsze i większe pełne produktów i jadła z krajów różnych, zupełnie innych niż kilka lat temu, kiedy królował kindziuk z Litwy i sery z Bawarii. Obecnie Azerbejdżan, ciasteczka z Italii, Mołdawska flaga nad specjałami, Gruzja to już tradycyjnie i znowu wystawne wędliny z Włoch z piękną wędliniarką w tle, że o Ukrainie już nie wspomnę.
Różnorodność oferty w połączeniu z bardzo rozsądnym rozplanowaniem stoisk na większym kwartale miasta, skutkuje zniwelowaniem stumultowania gawiedzi!
Pamiętają Państwo stare jarmarkowanie, czyli kretyskie skomasowanie wszystkiego na Szrokiej, gdzie dziki tłum ocierał się o siebie, a dostęp do stoisk był szalenie utrudniony i tylko kieszonkowcy byli w siódmym niebie.
Obecna formuła, to jest to na co czekałem, hm, być może zajrzę tam jeszcze w sierpniu:-)
PS. Na wysokości Madisona do białego mercedesa gramolił się największy rusofil obecnej sceny politycznej, niejaki Janusz Mikkke. Nie trawię dziada, bo oprócz poglądów których nie szanuje, pozuje na dżentelmena, ot zwyczajny kabotyn. Facecik, ubrany był w biały garnitur, a jakże pod muchą, ale, ale, a całości dopełniały białe... trampki! Prawda, że szczyt elegancji:-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz